sobota, 18 lipca 2020

Halloween III: Season of the Witch (1982)




Serii "Halloween" chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, liczne sequele i remaki sprawiły, że przygody Michaela Myersa i jego charakterystyczna biała maska już na stałe zapisały się wielkimi literami w historii kina grozy. W pierwszej części John Carpenter zaserwował nam dzieło nowatorskie, rewolucyjne i oficjalnie stworzył nowy podgatunek nazywany dzisiaj slasherem, oczywiście wcześniej podwaliny pod niego dał Mario Bava w swoim "Reazione a catena", ale o tym kiedy indziej. Nic więc dziwnego, że kiedy "Halloween" trafiło do kin w 1978 roku ludzie oszaleli na jego punkcie. Bilety sprzedawały się jak świeże bułeczki, a sam film zarobił na całym świecie ponad 60 milionów, co stanowiło ponad 185 razy tyle ile wynosił jego budżet. Od razu zaczęto się brać za kręcenie kolejnej części, która miała raz na zawsze zakończyć wątek Myersa. W 1981 roku na ekrany kin wchodzi "Halloween II", z miejsca stając się hitem. Studio Universal miało w swoich rękach kurę znoszącą złote jaja, dlatego podjęto decyzje o nakręceniu kolejnej części cyklu. Carpenter (jako producent) przystał na ten pomysł, jednak jego wizja całej serii była inna niż myśleli fani. Nie chciał by jego "dziecko" było kojarzone tylko i wyłącznie z psychopatą w białej masce, ale żeby były to filmy, w których każda część opowiada inną, niepowiązaną ze sobą historię. Tak o to powstało "Halloween 3: Sezon czarownic", o którym chciałbym wam dzisiaj opowiedzieć. Zapraszam!


Tydzień przed tytułowym Halloween w jednym z amerykańskich szpitali zostaje przywieziony lokalny sprzedawca masek. Mężczyzna majaczy, ciągle trzymając w ręku popularną obecnie maskę irlandzkiej firmy Silver Shamrock. Nad tajemniczym pacjentem dyżur pełni, niestroniący od alkoholu rozwodnik z dwójką dzieci, Dr Daniel Challis. Dan jest całą sytuacją lekko zmieszany, podaje starcowi środki uspokajające, a sam udaję się na spoczynek do swojego gabinetu. Niestety, w nocy pacjent zostaje brutalnie zamordowany, a jego oprawca oblewa się benzyną i podpala na szpitalnym parkingu. W tym samym czasie w telewizji trwa wesoła kampania reklamowa wspomnianej przeze mnie wyżej firmy, która nawołuje wszystkie dzieci, by trzydziestego pierwszego października zasiadły w maskach przed telewizorami i zobaczyły niespodziankę przygotowaną dla nich przez Silver Shamrock.

Jeśli chodzi o fabułę, to nie chcę zdradzać nic więcej, by nie zepsuć wam seansu. Jedyne co mogę powiedzieć to jeżeli spodziewacie się kolejnego slashera, to niestety będziecie bardzo zawiedzeni. "Halloween III" bowiem, to film całkowicie oderwany od całego uniwersum, taki jednostrzałowiec i gdyby nie tytuł i kilka "mrugnięć oka" od twórców nikt nie powiedziałby, że jest to kolejna część tego kultowego cyklu. Niestety widzowie, którzy poszli na niego do kina o tym nie wiedzieli i cóż, powiedzieć, że byli wkurzeni to tak jakby nic nie powiedzieć. Film okrył się złą sławą, fani czuli się oszukani i wykorzystani. Ludzie nie zostawili na nim suchej nitki, dzieło Wallace było niesamowicie krytykowane i wiele osób omija tą część szerokim łukiem i przyznam szczerze, że też unikałem go jak ognia. W zasadzie to udało mi się go zobaczyć kilka dni temu przez całkowity przypadek i ku mojemu zaskoczeniu bardzo dobrze się na nim bawiłem, bo nie zważając na tytuł "Halloween III" to kawał solidnego, trzymającego w napięciu, a miejscami nawet nowatorskiego kina grozy, który każdy powinien zobaczyć.


Jak wcześniej wspomniałem za reżyserię tego obrazu odpowiedzialny był debiutujący w tej roli Tommy Lee Wallace, (znany później chociażby z genialnego miniserialu "It" z 1990 roku, a także z kultowego "Baywatch") który również razem z Nigelem Knealem przygotowali scenariusz do filmu. Za muzykę odpowiadał duet John Carpenter i Alan Howarth, którzy wykonali kawał dobrej roboty, tworząc psychodeliczną, hipnotyzującą i przerażającą ścieżkę dźwiękową. Za kamerą stanął tutaj po raz trzeci Dean Cundey i jak zawsze stanął na wysokości zadania, no co tu dużo mówić, jego praca jest wprost genialna. Pod względem aktorskim to Tom Atkins w moim odczuciu wypada z całej obsady najlepiej, a z Stacey Nelkin tworzą ciekawą parę, widać pomiędzy nimi jakąś chemię, wiadomo nie są to jakieś wiekopomne role, ale jak na taki budżet wypadają nadzwyczaj dobrze.

Czy polecam? Tak, naprawdę warto go zobaczyć. To niezwykle niedoceniony horror, który starał się pchnąć w serię trochę świeżości, ale ówczesna widownia nie była na niego gotowa i wyszło jak wyszło. Przykro się patrzy jak takie cudowne dzieła ulegają zapomnieniu, dlatego gorąco zachęcam do sięgnięcia po to dzieło dzisiejszej nocy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz